O rycerzu z Duninowa koło Ustki

  Jeszcze przed reformacją kiedy za spowiedź ksiądz oczekiwał zapłaty, kościół w Duninowie koło Ustki miał być miejscem zbrodni jakiej dopuścił się rycerz Wulff (czyli Wilk) Krummel - właściciel Duninowa. Zabił przy ołtarzu miejscowego proboszcza.

   Wulff Krummel wśród pomorskiej szlachty i mieszkańców uważany był za niezwykłego, ściśle przestrzegającego zasad rycerskich lecz porywczego  gospodarza Duninowa i okolicznych wiosek. W kronikach kościelnych zachował się poemat zatytułowany "Rycerz i ksiądz". Nieznany autor opisał Wulffa jako mężnego i sprawiedliwego, acz gwałtownego wojownika.

A historia tego zdarzenia była następująca.

  Pewnego wiosennego poranka szedł Wulff wraz z żoną do kościoła w Duninowie koło Ustki na mszę świętą, gdy spotkał wychodzącą z kościoła zapłakaną wieśniaczkę.

Czemu płaczesz kobieto - zapytał rycerz.

Ksiądz nie chciał mnie wyspowiadać przed Wielkanocą, bo za spowiedź jako zapłatę przyniosłam trzy jajka. Biedną wdową jestem i nie mam więcej niż te trzy jajka.

   To bardzo rozsierdziło wrażliwego na krzywdę ludzką obrońcę cnót i zasad chrześcijańskich.
Wpadł do kościoła, schwycił chytrego klechę za gardło i krzyknął

- precz klecho ze świętego miejsca ! Fałszywie uczysz miłosierdzia, bo odesłałeś biedną od Stołu Pańskiego.

  Dumny ksiądz zaczął się szarpać i nieopatrznie uderzył dziedzica w twarz. Wtedy rycerz w furii mieczem przebił mu serce.

W ramach pokuty Wulff miał oddać Kościołowi Starkowo, Pęplino i pępliński las oraz boso udać się na pielgrzymkę do Rzymu.
Jednak mimo odprawionej pokuty nie zaznał spokoju duszy. Ciągle dręczony wyrzutami sumienia szukał ukojenia w wędrówkach po okolicznych lasach i w polowaniu.

   Lasy koło Starkowa obfitowały w dziką zwierzynę zwłaszcza dużą radość sprawiało Krummelowi polowanie na dorodne jelenie. Widział jednego dorodnego jelenia o wspaniałym porożu we mgle wstającego poranka, ale nigdy nie udawało mu się podejść na tyle blisko do czujnego zwierzęcia by oddać celny strzał z kuszy.

  Pewnego letniego wieczoru po ustaniu upału wybrał się na polowanie konno do Krężołek koło Starkowa. Przywiązał swojego pięknego, dorodnego rumaka o sierści błyszczącej jak skrzydła kruka na śniegu w miejscu zwanym przez miejscowych Świerkowym Zakątkiem i z kuszą poszedł lasem w kierunku Pęplina na polanę, gdzie kilka razy widział potężnego jelenia.

Zasiadł na konarach rozłożystego dębu na skraju polany, gdzie na żer wychodziły leśne zwierzęta. Nie zainteresowały go pasące się nieopodal sarenki. Czekał na tego, który tyle razy wymykał mu się - rozpływał we mgle jak zjawa nocna.


   Znój upalnego dnia zmorzył snem dziedzica, czy to senne mary rozsnuły nad nim pajęczynę zapomnienia tak, że zapomniał gdzie jest i po co tu przyszedł śpiąc twardym snem. Gdy się ocknął wstawał już świt i nad łąką na polanie unosiła się poranna mgła.
I tym razem wśród wysokich traw, zobaczył Krummel idącego dostojnie potężnego jelenia.
Nie poruszył się by nie zdradzić swojej obecności. Cierpliwie czekał, aż jeleń podejdzie bliżej na odległość strzału.

  Gdy był już całkiem blisko Krummel nacisnął spust kuszy. Bełt ze świstem przeleciał kilkadziesiąt metrów i utkwił głęboko w ciele ofiary. Jeleń wspiął się na tylnych nogach i ruszył w kierunku pobliskiego zagajnika. Rycerz Krummel ruszył w pościg za rannym zwierzęciem. Gdy tylko wszedł do zagajnika nagle dostrzegł stojącego przed nim rannego jelenia. Niemal jednocześnie poczuł przeszywający go ból w brzuchu. Ranny jeleń zaatakował myśliwego dotkliwie go raniąc. Po chwili obaj upadli na ziemię i przestawali czuć ból jedynie ciemność w oczach i gorzko słodki smak konania.

Nazajutrz bartnik z Krężołek idąc do swojej pasieki zauważył przywiązanego do obsypanej girlandami dojrzewających owoców czereśni dorodnego, czarnego ogiera - ulubieńca rycerza Krummela z Duninowa koło Ustki. Koń był zmęczony i głodny - szarpał się.
Zaniepokojony brakiem właściciela bartnik ruszył konno do Duninowa by powiadomić czeladź pałacu o tym co go zaniepokoiło.
Gdy do godzin południowych rycerz nie wrócił do swojego domu - zarządca majątku zarządził poszukiwania. Tyraliera wieśniaków i pracowników majątku ruszyła na poszukiwanie pana Duninowa. Gdy tylko dotarli do pęplińskiego lasu od strony Krężołek nadbiegły z wielkim lamentem wieśniaczki i dzieci zbierające  jagody w lesie.


- Nieszczęście , nieszczęście nasz pan nie żyje!

Tak zakończył tragicznie swoje życie rycerz, który w napadzie szału zabił kapłana w duninowskim kościele.

Rogi jelenia, który zabił pana na Duninowie wisiały w kościele w Duninowie koło Ustki aż do roku 1879, kiedy to po remoncie kościoła za sprawą pastora Preussa dorodne poroże zabójczego jelenia w podarku trafiło w ręce właściciela Zalasek - von Below.

 

Anastazjusz Tybuszewski