Legenda o Kaszubonoszu

 

   Dawno temu bogowie na swoje miejsce zamieszkania wybierali niedostępne śmiertelnikom szczyty gór, gdzie jedynie we własnym towarzystwie mogli spędzać czas. A gdy się im nudziło, zaglądali na dół do wiosek, pomagali innym, gdy mieli na to ochotę lub robili psikusy patrząc, jak nieporadni ludzie próbują się uporać z postawionymi przeszkodami.
Tak było z Olimpem, gdzie zamieszkiwała cała plejada greckich bogów.

  Na Pomorzu zaś bogowie wybrali sobie najwyższy szczyt w okolicy – Wieżycę. Wśród innych lokalnych bogów zamieszkiwał tu przystojny Wieżyc wiecznie młody dzięki popijanej codziennie ambrozji. Napój bogów – ambrozja – popijany codziennie, a dostępny w nieograniczonych ilościach powodował, że na Wieżycy grono lokalnych bogów nie starzało się.

   Wszyscy mimo upływających lat wyglądali tak samo młodo, nic się wokół nich przez całe lata nie zmieniało, przez co na Wieżycy wiało nudą. Toteż młody Wieżyc coraz częściej zaglądał na dół do leżących u podnóża góry wiosek, przyglądał się ich życiu i z zadziwieniem obserwował, jak szybko się starzeją, jak ich ręce spękane od pracy na roli, w lesie, czy od sieci i wioseł pokrywa gruba spękana skóra, a ślad tych spękań i blizn jak w lustrze odbija się na ich twarzach.

 Biedny to był lud gospodarujący na nieprzyjaznym, pagórkowatym terenie pokrytym nieurodzajną ziemią, ale jakże umiłowaną przez zamieszkujących ją Kaszubów. Nie raz z wyżyn Wieżycy młody Wieżyc podziwiał tą ziemię pokrytą pagórkami z lśniącymi w słoneczne dni taflami jezior połączonych wijącą się wstęgą rzeki Raduni. Rzeka oddzielała niektóre wioski od Wieżycy, skąd okoliczna ludność znosiła chrust na opał. Obserwował więc Wieżyc jak bardzo się trudzą nosząc na plecach wiązki drewna pozyskane w wieżyckim lesie, jak dźwigają je do swoich domów, jak z trudem przeprawiają się przez Radunię czasem przypłacając życiem.

Litość brała go, gdy widział dzieci dźwigające chrust, kobiety w haftowanych w kaszubskie wzory strojach pochylone pod ciężarem chrustu, staruszków z siwą brodą i wypłowiałych od słońca i ze starości oczach.
Postanowił raz pomóc staruszkowi dźwigającemu chrust przeprawić się przez rzekę. Podszedł do starca stojącego nad brzegiem i mówi:

- Dziadku – pomogę ci. Siadaj na moje plecy, a ja bezpiecznie przeniosę cię na drugą stronę.

Starzec skorzystał z okazji łatwego przejścia na drugą stronę rzeki, a gdy już zszedł z pleców młodzieńca popatrzył na jego gładką twarz i powiedział:

- Jak się nazywasz dobry człowieku. Nigdy nie spotkałem kogoś tak bezinteresownego. Chcę poznać twoje imię.

- Wieżyc – odpowiedział młodzieniec. Patrząc na pooraną bruzdami twarz starca widział, jak wyraz tej twarzy powoli się zmienia. Jak uśmiech zmienia się w wyraz szacunku i wzruszenia. Strużki łez wypłynęły z wypłowiałych niebieskich oczu starca. Upadł na kolana i wyszeptał:

- Panie – ulitowałeś się nad biednym Kaszubem – jesteś bogiem, a pomogłeś człowiekowi. Dziękuję ci.

Legenga o Kaszubonoszu

   Ta scena tak wzruszyła Wieżyca, że postanowił zejść z góry i zamieszkać razem z ludźmi. Razem z nimi dzielić ich los. Odtąd codziennie przenosił przez rzekę Radunię kobiety z wiązkami drewna, dzieci i starców. Postarzał się od codziennej roboty, nie pił ambrozji zwyczajem bogów z Wieżycy, ale zwyczajem Kaszubów uwielbiał siadać na brzegu Raduni i w towarzystwie starych ludzi zażyć tabaki, kichnąć raz i drugi, porozmawiać z nimi o pracy, albo co bardzo lubili poopowiadać im o jego dawnym życiu na Wieżycy.

Tak oto młody bóg Wieżyc stał się starcem żyjącym wśród Kaszubów, którzy z racji tego co przez całe życie robił nazwali go KASZUBONOSZEM.

Czy nad Wieżycą czuwa duch Kaszubonosza?

 

Anastazjusz Tybuszewski