Wszystko na literę w w kurorcie  Ustka

    We wsi Węgierska Wólka wegetował (właściwie własnowolnie) wąsaty wdowiec, wygodnicki Wacio Wolny.
Wygniatając wersalkę, wyspany, wypoczęty wyoglądał wszystkie westerny, widowiska, wieczorynki, wideoklipy. Wzorem wagabundy - włóczykija wędrował wąskimi wąwozami, wrzosowiskami, wygonami, właził w wykopy, wyrwy. Wchłaniał woń wiejącego wschodniego wiatru. Wczesną wiosną wchodził w wezbrane wody Wisły, wprawnie wyławiał wędką węgorze, wiosłował, wiadrami wydobywał wodorosty.
    W wielkanocny wtorek współuczestniczył w wyjątkowej wagi wydarzeniu. We wrotach wiejskiej wygódki wypatrzył Wisię W. Wysokiego wzrostu, wiotka - wyglądała wytwornie, wręcz wystrzałowo! Wprost wcielenie Wenus! W warkoczach widniały wplecione wielobarwne, wąskie wstążki. Włożyła wzorzyste, welurowe wizytowe wdzianko, wywiesiła wypukły wisior. Wymalowała wargi. Wystrojona - wymachiwała wdzięcznie wachlarzem.

Tak Pani Gabriela Kapica rozpoczęła swoje opowiadanie z użyciem wyłącznie wyrazów zaczynających się na w. Opowiadanie wydrukowano w "Rozrywce" rozpisując konkurs na napisanie ciągu dalszego. Zainspirowany tym opowiadaniem przebywając na wczasach w Ustce napisałem dalszy ciąg. Za każdy powtórzony wyraz - punkt ujemny.


   Wyniosła, wielkooka wampirzyca - wielce wybujałą wyobraźnią wnet wymyślał wyzwiska, westchnąwszy wystrzyżony, wygolony, wyperfumowany, w wyprasowanym wdzianku Wacio. Wędrowna, wiekowa, wesoła wdówka - wyliczał.
Wewnątrz wychodka Wielkooka wyraźnie wyczekiwała ważnych wypadków.
   Wiedziony wzrokiem, węchem, wartko wkroczył w warzywnik. Wspaniały widok – wypowiedział
- Wyjdź wkrótce! Wtedy wykorzystam wychodek! - wołał.
Wyczuwał we własnych wnętrznościach wzbierające wiadomej wartości wiatry.
Wytrzymam? - wątpił.
Wspomniał wczasy -Wielkanoc we Władysławowie. Wyżerka : wyjedzone wszystkie wołowe wędliny własnoręcznie wędzone w wypożyczonej wędzarni, wędzonki wieprzowe, wypieki. Wypił wiele wyborowych wódek, wypróbował wina wieloowocowe, wermuty.
  Wreszcie wyszła wzburzona. Wówczas wprędce wbiegł wprost w wierzeje. Wewnętrzny wentyl wagabundy Wacia wytrzymał wybuch. Wydzierżyłem - wystękał wściekły wtenczas, wciągając wolno w wątpia woń wyziewów.
Wielogłosowym wydaniem wybrzmiewały wodewilowe wariacje wichru wirującego wśród wikliny wyrosłej wokół wiejskiego wucetu. Wytwory wątroby wynajdywały właściwe wyjście. W końcu włóczykij Wacio wyszedł, wydymając wargi, wymęczony, wymięty wyblakły, wstrząśnięty - wolny wszelako...

Macie Państwo jakieś uwagi? A może jakieś zdanie, albo całkiem inny tekst idący w mniej obscenicznym kierunku? Przebywając w nadmorskim kurorcie Ustka, wynajmując pokoje gościnne na noclegi trzeba jakoś umilić sobie pobyt nad morzem. Dopisanie dalszego ciągu mogłoby być niezłym wyzwaniem intelektualnym.
Wszelkie uwagi mile widziane.- Anastazjusz Tybuszewski